

W tym małym miasteczku był obóz dla francuskich   oficerów, kilku setek, ulokowany obok olbrzymich fabryk .Podobnie było w   obozie IV w Dreźnie, XVIII w Austrii czy w Lubece. ‘’W tym małym   obozie, pewien oficer rezerwy, nie zawaham się go sklasyfikować jako    dobroczyńcę ludzkości. Niestety, nie znam jego imienia, ale czy znamy   imię tego, co wymyślił ogień, rower czy samochód?
Nieważne, wymyślił on   pewien aparat, powiedziałbym kuchenkę o   wielkiej prostocie i wielkiej wydajności, z której  korzystali jego   koledzy nie płacąc mu za patent.   ’’
Jakiś czas później, mały obóz w Szubinie został rozwiązany i pewna część jego mieszkańców przybyła do naszego obozu.
  
Góra puszki wewnętrznej była przebijana   dziurami . To podstawowy wymóg: reszta to tylko  udogodnienia:   umieszczenie dwóch puszek, jedna w drugiej, stopą, z pomocą garnka ,   itd.Oczywiście potrzebny jest  opał.''Rozpałka podstawowa:papier z   gazety. Zaleca się rozerwać go na małe kawałki ,które zwija się w   ściśnięte kulki; instrukcja przewiduje nawet zamoczenie ich w wodzie i   nie używanie ich zanim nie wyschną. Wrzuca się więc kilka kulek do   puszki wewnętrznej, podpala i przez dziury na górze wychodzi piękny   niebieski płomyk:
    na tym palniku to nie papier grzeje, ale gaz z papieru. Skąd  ta   ekonomiczność? , …proszę mi wybaczyć, nie jestem specjalistą. Powiedzmy,   że w 10 minut można było zagotować litr wody na około jednej stronie   gazety. Z powodu naszego kryzysu energii, było to bardzo przydatne.''W   miejsce papieru, można włożyć kawałki tektury czy fragmenty drewna.   Wydajność energetyczna porównywalna. 
‘’Niemcy początkowo zachwycili się francuska   pomysłowością, potem określili ‘’szubinetki’’ jako zakazane’’(*).   Ponieważ to nie rozwiązało problemu  , wywołali im wojnę  i do końca   trwały kłótnie , z różnymi skutkami: przeszukania generalne,   przeszukania punktowe, uspokojenie, nawet rozjem. Ah!widzieliśmy   umierające pod nogami żołnierzy szubinetki!
Kilka razy, udało nam się w ostatnim momencie wyrwać je  on nieuniknionego zniszczenie!(**)
Jeśli by się nam nie udało, zrobilibyśmy nowe! Tak łatwo było je wyprodukować!
Ale można teraz zrozumieć wagę, jaką   przywiązywaliśmy do wyposażania sie w podstawowe materiały:puszki po   konserwach. Oczywiście, ważny był również papier, w który pakowano   przysyłane nam paczki.''
  Próby kompromisu wyznaczały wojnę z szubinetkami, na przykład   propozycja zbudowania oficjalnych piecyków.Ale piecyki bez opału nas nie   interesowały; woleliśmy opał bez piecyków. I wojna się nasilała. 
  ''Pewnego dnia, płacząc ze śmiechu, Niemcy zaproponowali nam  trociny.   Tak,trociny z drzewa, w wielkiej ilości. Musieli mieć ich za dużo i nie   wiedzieli, co z tym zrobić i myślę, że nie wiedzieli  jak my możemy to   wykorzystać.!''Bez wahania , kupiliśmy trocini;i skonstruowaliśmy    specjalny model szubinetki, który  je pochłaniał!Nie wiem, na czym   polegała ta modyfikacja modelu oryginalnego. Ale pamiętam, że by   wymienić aparat, trzeba było użyć dwóch  drążków z krzesła; jednego   trzymanego pionowo w środku puszki by urządzić  w trocinach centralny   komin, i drugi ,pod kontem prostym do pierwszego,  na dole by otworzyć   komin. Upychano trociny wokół dwóch patyków;było nawet doradzane    zmoczyć je lekko by lepiej trzymały.
  Potem delikatnie je wyciągano i  zapalano na dole komin.
  
  Działało to bez problemów, zawsze był niebieski płomień!''Ciąg dalszy   wojny-najpierw pełne podziwu zdziwienie u strażników, potem dostawy   trocin ustały  i powróciliśmy do klasycznego opału:papieru, tektury i   drzewa…''(39) 
 
  
  
  
   
 | 
  ||||
![]()  | 
    ![]()  | 
    ![]()  | 
    ![]()  | 
  |
| Królewna Śnieżka i 7 krasnoludków | Skrzynka ozdobiona Królem Serce | Skrzynka ozdobiona kąpiącą się kobietę | Coffret réalisé par le lieutenant Daniel LANDAS, prisonnier à l'Oflag IID de Gross-Born | 
  |
Majsterkowicze oddali wiele przysług kandydatom do ucieczki. Opowiedzieliśmy jak kopano tunele w piasku,
    na którym założono obóz w Bornym Sulinowie. Ale te osiągały długość   100 metrów(*)i praca w nich  wymagała stałego napowietrzania podkopów.   Było względnie łatwo poprowadzić powietrze rozkładając,  co jakiś czas   puszki po konserwach, jednak trzeba było, aby to powietrze dochodziło do   pracowników, by było popychane przez wentylator. Były również ekipy,   które asystowały naszym reżyserom teatralnym-które były odpowiedzialne   za konstrukcje dekoracji i niezbędnych akcesoriów. Amand Lanoux   przedstawi nam jedną z takich ekip:
''.. Przezywano Vanhoernackera i Paeadoux.   Byłym uczniami centrali, cudownie zręcznymi w palcach. Idealnie się   uzupełniali. Jeden blondyn, drugi brunet, obydwaj tego samego wzrostu,   około 130m.Paradoux pracował w żelazie, lub bardziej w tym, co było do    tego zbliżone w obozie: puszki po konserwach, oczywiście puste, a   Vanhoernacker w drzewie, lecz to  tektura była jego ulubionym tworzywem.   ''Jeszcze raz, jakaś głowa mignęła w drzwiach, pojawiła się jakaś   postać  z wąsami i poprosiła z silnym akcentem :
    ''-Van!Nie masz dwóch gwoździ!''-Nie, odkrzyknął natychmiast Van.''-To   do mojego regału, kontynuował pierwszy spokojnie. Zainstalowałem go,   ale spadł mi na twarz nocą…''-Nie! Mam dosyć!Z każdej strony na mnie   włazicie!
    Nie ma więcej gwoździa!Nie będę dłużej pożyczać moich narzędzi.Jakiś    Flejtuch oddał mi moje nożyce  wyszczerbione. Nie, nie i nie! Potem, bez   przerywania dodał ''-Ile ich potrzebujesz?''-''Czterech''mówi  inny   smutno. ''Potrzebowałby też twoich obcęgów do cięcia!''-''Obcęgi do   cięcia! Zieje ze złości Van , dotknięty do żywego.
    Podnosi ramiona do nieba i mówi z pretensją:''Wróć po zupie!''(40)
W końcu było również wielu majsterkowiczów, którzy oddawali się produkowaniu makiet-jeśli chodzi o modele statków czy samochodów-zabawek przeznaczonych dla ich dzieci, którym je wysyłali z okazji Bożego Narodzenia, czy różnych makiet, które ozdabiały stanowiska na wystawach.