Niemieckie dywizje pancerne zgromadziły ludzi i prowadziły ich do miejsc przetrzymywania, w kolumnach złożonych
z setek tysięcy rozbrojonych żołnierzy , którzy maszerowali z rezygnacją przewidując bliski upadek ich kraju.
Niemiecka kadra, sama wykorzystywana przez swoich przełożonych, przekonywała Francuzów, że powrócą oni do domu
w ciągu 15 dni.
Była to pierwsza plotka z długiej serii, w którą uwierzyli jeńcy, ponieważ dotychczas przetrzymywanie więzniów nie trawło dłużej niż walki i podpisanie rozejmu, dlaczego więc Niemcy mieliby ich dłużej przetrzymywać?
Oficerowie, oddzieleni od swoich ludzi, po pokonaniu pieszo wielu etapów drogi, zostali przegrupowani w okolicznych ''Front Stalagach'' , jak Sarrebourg czy Neuf-Brisach.
Kilka dni później zostali załadowani do pociągu stacjonującego przez chwilę w dolinie Sarre .Cytadela Mayence, Dulag XII to cel tego transferu, w którym uczestniczyło wiele setek oficerów-jeńców różnego stopnia starających się zrozumieć sprzeczne rozkazy wycofania i natarcia, które ostatecznie doprowadziły ich do niewoli.
28 czerwca o 20:30h-długa kolumna złożona z 354 oficerów wyruszyła w drogę, w kierunku dworca, maszerując z poczuciem poniżenia pomiędzy ludźmi zebranymi na chodnikach. Na dworcu zostali stłoczeni do zwierzęcych wagonów, skuleni i ociekający potem czekali na wywiezienie ich w nieznanym kierunku.
Był to straszny transfer , wyczerpujący zarówno fizycznie jak i psychicznie, gdzie mieszał się strach, poniżenie, brak jedzenia i wody, brak higieny. Naturalne potrzeby załatwiano w kącie wagonu i podczas postojów pociągu w wioskach lub na dworcach. Jedynym wyjściem było zapomnienie o wstydzie.
Upalny czerwiec. Ci, którzy zachowali busole sprawdzali kierunek jazdy pociągu, kierował się on w stronę wschodu, ciągle coraz dalej na wschód. Nocą starali się zasnąć, pociąg stale się toczył oddalając ich coraz dalej od granicy ich kraju .Pewnego razu, w świetle dnia, zauważyli poprzez zakratowane okienka wagonu nazwy niemieckich dworców i wtedy uzmysłowili sobie ,że stali się prawdziwymi więzniami.
Godziny mijały, pociąg zwolnił, objeżdżając Berlin i zatrzymał się w końcu na stacji Tempelhof, gdzie rozdano im po łyżce zupy. Ci, co posiadali menażki mieli lepiej, inni używali swoich kasków .Pociąg ruszył ponownie kierując się w strone wschodu, z tym samym stukotem i podskakiwaniem. Godziny mijały, zapadła noc, nastający dzień oświetlił stepowy pejzaż, dalekie aglomeracje, nie mieli już więcej wątpliwości. Przybyli do Polski.
30 czerwca 1940 roku, 6 :00h, pociąg zatrzymał się na małym dworcu. Otworzyły się drzwi wagonów wpuszczając powiewy świeżego powietrza. Strażnicy krzycząc ''raus'' nakazywali jeńcom wysiadać. Po przejściu przez Choszczno skierowali w stronę wejścia do koszar grupę ogłupiałych ludzi wciąż niedowierzających ,że się tu znaleźli.
Oficerowie polscy, jeńcy tych koszar od września 1939r. patrzyli z bloków na przybycie żałosnej kolumny oficerów francuskich. Przyjęci w dużym holu przez niemieckiego komendanta obozu i pułkownika Kaleńskiego, dowódcę polskich oficerów, mogliśmy w końcu zjeść kawałek chleba i napić się ciepłej kawy. Czy to w tym pokoju, do którego go następnie zaprowadzono, zaczął się zastanawiać jak wpłynie na niego uwięzienia i czy w tym momencie przeczuwał , że jego niewola potrwa 5 lat…
|