Uciekzi

Alarmy i apele

Alarm po odkryciu istnienia tunelu tuż nad naszym podkopem Alarmy z powodu wykrycia zniknięcia desek z podłogi baraków Przeszukiwania i apele

Alarm po odkryciu istnienia tunelu tuż nad naszym podkopem

Praca była przerywana wiele razy z powodu niebezpieczeństwa odkrycia. W okresach krytycznych woleliśmy zatrzymać prace, hermetycznie zamknąć właz i prowadzić normalne życie. W styczniu miał miejsce pewien poważny alarm, w czasie, kiedy pracowaliśmy na 60 metrze. Kilku kolegów z obozu postanowiło zrobić szybki podkop pod zmarzniętą warstwą ziemi (bez potrzeby umacniania tunelu drzewem), zaczynając od małego baraku-hangaru, usytuowanego między drutami i zakończonego w fosie-kontrtunelu wykopanego przez Niemców.Stamtąd za pomocą nożyc mieli przejść przez drugą siatkę drutów, ale pod światłem reflektorów i na linii strzału z wieżyczek.

Operacja miała być przeprowadzona błyskawicznie, w ciągu 15 dni, i przechodzić tuż nad naszym tunelem. W przeciwieństwie do nas, kandydaci do ucieczki nie utrzymali tajemnicy i cały obóz o tym mówił, tym bardziej, że by zacząć pracę trzeba było wyłamać drzwi baraku-hangaru; oczywiście zostało to szybko zauważone; z drugiej strony nasi koledzy byli nieostrożni i pracowali nocą robiąc dużo hałasu.

Pewnej nocy, po wykopaniu 5 metrów, Niemcy otoczyli ten barak i słysząc hałasy złapali w dziurze trzech kandydatów do ucieczki. To przedsięwzięcie, które nie miało szans powodzenia, trochę ograniczyło naszą działalność, ponieważ Niemcy zaczęli pilnować tego zakątka obozu i zainstalowali mikrofony pod drutami by wyłapać hałasy kopania.

Byliśmy, więc zmuszeni przerwać naszą pracę na około 15 dni by poczekać na uciszenie się afery. Jest pewne, że gdyby ci koledzy wiedzieli wcześniej o naszym tunelu, nie zaczęliby kopać swojego tuż nad nami, ale znaczyło to tylko tyle, że nasz sekret wciąż był nienaruszony.

Alarm z powodu wykrycia zniknięcia desek z podłóg baraków

Trzeba było trochę czasu by Niemcy zdali sobie sprawę, że kandydaci do ucieczek wykorzystywali spody baraków, jako kryjówki;na szczęście dla nas, nie byli zbyt błyskotliwi! Jednak pewnego dnia zauważyli to i by uniemożliwić nam korzystanie z tych miejsc zdecydowali się zdjąć deski, które otaczały spód baraków: były one zbudowane na słupach i obite przez deski by ukryć wspierające belki. Po ściągnięciu desek, łatwo można było się zorientować, co się dzieje pod barakami, tym bardziej, że nasi strażnicy regularnie wślizgiwali się pod nie by przeszukiwać ziemię.

Nie trzeba mówić, że kiedy w połowie lutego Niemcy zaczęli tę pracę zaczynając od bloku II, poczuliśmy wielki niepokój i już myśleliśmy, że polegliśmy. Spód naszego baraku był wypełniony piaskiem i Niemcy zaczęli coś podejrzewać. Byliśmy tym bardziej rozczarowani, że przekopaliśmy już około 100 metrów.

Co robić jak nie czekać cierpliwie na reakcję Niemców i wstrzymać nasze prace. Na szczęście dla nas, dwa baraki, których spody zapełnialiśmy były bardzo niskie i wiedzieliśmy z doświadczenia, że ''fouille-m'' (to imię, jakie nadaliśmy Niemcom, którzy szukali pod barakami za pomocą piki) nie mógłby się tam wślizgnąć.

Z tego powodu omal nie zrezygnowaliśmy z naszego przedsięwzięcia;kiedy Niemcy przyszli zniszczyć spód naszego i sąsiedniego baraku, zadowolili się tylko zdjęciem desek .Oczywiście, wślizgnęliśmy się tam wcześnie by przesunąć kupki ziemi tak by z zewnątrz nic nie było widać! Była to dla nas dodatkowa lekcja by przyśpieszyć pracę i być gotowym do ucieczki w razie najmniejszego alarmu.

Przeszukiwania i alarmy Częste przeszukiwania i apele spowalniały naszą pracę.

Dwa lub trzy razy dziennie:<<apel>> słychać było w obozie na 15 minut przed zgromadzeniem. Trzeba więc było uprzedzić świetlnymi sygnałami tych, którzy pracowali w tunelu by jak najszybciej wracali, czołgając się na czworakach. Po dojściu do włazu trzeba było się szybko przebrać, otrzepać i wyjść, ale te apele i częste odcięcia prądu powodowały stratę tak cennego czasu.

Jeśli chodzi o przeszukania były one coraz bardziej niebezpieczne, byliśmy prawie wszyscy pod specjalnym nadzorem z powodu wcześniejszej próby ucieczki, i często <<Trąbka śmierci>> (oficer Abwehry, który odpowiada za śmierć Rabina), <<la Fouine>>, jego tłumacz i 4 lub 5 cenzorów przychodziłoby wywrócić cały pokój do góry nogami, szukając skrytek i cywilnych ubrań; oczywiście nigdy nic nie znaleźli, za dobrze pilnowaliśmy naszej tajemnicy. Jednak widząc ich drżeliśmy za każdym razem, kiedy przychodzili i stawali na naszym włazie, podczas gdy nasi koledzy pod nim pracowali. Zdarzyło mi się być pod podłogą, kiedy nagle usłyszałem nad sobą Niemców przeszukujących nasz pokój: wrażenie ciekawe, ale niepożądane!

Zresztą na najmniejszy alarm przeszukania lub wizyty obcych w pokoju, podłączaliśmy nasz adapter nastawiony na ''Poławiaczy pereł'' i grał tak ostrzegając tych, którzy byli w tunelu by się nie ruszali.

Nasze życie ''kreta'' było dobrze zorganizowane, wypełnione czasem różnymi emocjami, ale przede wszystkim nadzieją, ponieważ silnie wierzyliśmy w nasze powodzenie. Ile razy zdarzyło nam się żałować naszych obozowych kolegów, którzy naszym zdaniem, musieli spędzić jeszcze wiele lat za drutami, kiedy my byliśmy pewni, że już niedługo nas tu nie będzie i zdążymy na Wielkanoc dotrzeć do Francji. Ta nadzieja bardzo nas podtrzymywała na duchu, ponieważ zdarzały się dni, kiedy ciężka praca, jaką sobie narzuciliśmy dosłownie nas łamała, przede wszystkim, kiedy po długich godzinach pracy pod ziemią siadaliśmy przy prawie pustej menażce.

Przyjaźń między członkami ekipy była dla nas najważniejszym wsparciem, ponieważ kiedy jeden z nas się załamywał inni zaraz go podnosili na duchu, czuliśmy się solidarni i połączeni w naszym wspólnym celu;tak naprawdę, to właśnie ten piasek z tunelu zacementował naszą przyjaźń.