''—Oddział wymiany ''To on był najbardziej spektakularny biorąc  pod uwagę  jego działalność  i przysługi, jakie oddawał.'' Jego celem było, przede wszystkim, normalizowanie    i  moralizowanie  wymiany pomiędzy obozami.''Kiedy chciano go   otworzyć, było oczywiste, że oddalono sie od  kwestii pieniędzy,   ponieważ Centrum Samopomocy nie miało być spółką komercyjną, ale urzędem   do dyspozycji kolegów  pośredniczącym  w każdej operacji, której opłata   wpływała do wspólnej kasy''Po wielu dyskusjach  trzeba było zdecydować, że jednostką wymiany będzie paczka 20 papierosów; 
      Trzeba było  zaznaczyć różnicę pomiędzy   ''prawdziwymi paczkami'' , które nosiły numer wydrukowany na papierosach    i ''francisques'', które były gorszej jakości.  Paczka  numerowanych   papierosów liczyła się za 100 punktów. Pozostało na podstawie  takiej   paczki papierosów-papieros liczył się za 5 punktów-ustalić  wartość   wszystkich innych artykułów do wymiany:  paczki czekolady, fasoli,   ciastek, cukru, itd...Również ubrań, butów, zegarków, listów, winiet i   kartek.'' Każdego tygodnia  zbierała się komisja, która ustalała kurs--. 
        Szybko stwierdzono, po kilku pierwszych tygodniach funkcjonowania, że  kursy  te były względnie stałe''.(9)  
        ''—Oddział pomocy, ''Kiedy zaczęto   mówić o rozdawaniu tej pomocy   rodzinom personelu , wielu odpowiadało:'' Porządkowi mają wystarczająco    dużo pieniędzy z handlu z nami''. 
        Taka odpowiedź była słuszna z jednej strony, ponieważ było   oczywiste, że ci, co zajmowali się przemytem nie zasługiwali by pomagać   ich rodzinom, niektórzy w tym okresie wysłali już ponad milion franków   do swoich krewnych!Jednak  takich było  niewielu i każdy ich znał . 
      Za to było wielu żołnierzy zasługujących na pomoc, których rodziny  ledwie wiązały koniec z końcem! 
        Kiedy Centrum Samopomocy mówiło o rozdawaniu pomocy niektórym   rodzinom oficerów, głośno krzyczano mówiąc ,że  gdyby można było   przesyłać z obozu żołd w postaci marek, nikt nie potrzebowałby pomocy.   ''Oczywiście, nie można o wszystkim mówić otwarcie, ponieważ nigdy żadne   imię ''pomocnika'' nie zostało upublicznione, ale można powiedzieć , że   niektóre rodziny oficerów były wspomagane w sposób stały, podczas gdy   nikt w obozie się tego nie domyślał.''-Kasa Centrum  była wspierana   przez 10 feningów napływających z oddziału wymiany, jak i przez   wszystkie dochody z różnych imprez, które odbywały się w obozie, i   szczególnie przez  pobieranie opłat na spektakle:było to prawo   biednych.''Komu  miała zostać przyznana pomoc, o tym decydował za zamkniętymi drzwiami komitet  złożony z dziekana obozu, w towarzystwie oficera z każdego bloku i podoficera, to nie Centrum decydowało o przyznawaniu pomocy. 
      ''Równolegle do naszego  Centrum powstało w   Paryżu, pod przewodnictwem komendanta Baticle i dzięki działalności,   oddaniu i  hojności Pierarda, ''Centrum Samopomocy Oflagów IID-IIB'',   które dołączono do centralnej organizacji przy ulicy Antin 68, stając   się Unią Narodową Stowarzyszeń Obozów…'…W taki sposób akcje Centrum    mogły zostać zmaterializowane nie tylko poprzez przesyłki pieniędzy, ale   również przez wsparcie moralne przyznawane rodzinom znajdującym się w   trudnościach''(10). ''Jednak by ta pomoc była wydajna, musiała być   szybko  dostarczana …Trzeba, więc było znaleźć we Francji odpowiedniego    bankiera; pewnego dnia Glotin napisał do swojego brata w Bordeaux   prosząc go czy zgodzi się  przekazać 200 000 franków Centrum Samopomocy, sumę, która zostanie mu zwrócona przez pośrednika misji Scapini.   ''Odpowiedź była twierdząca, od tego momentu pomoc wyznaczonym w obozie   rodzinom mogła być przekazywana w ciągu 15 dni ….''(11). Te oddziały   pomocy miały być  zresztą rozbudowane  w dniu, kiedy misja Scapini,   szacując ,że obóz oficerów dysponował środkami finansowymi wyższymi niż   te w stalagach, wpadł na  pomysł  wspierania Stalagów  przez Oflagi. 
      Oflag IID-IIB był, więc  chrzestnym  8   Stalagów w okolicy. Ale dla tego wsparcia, trzeba było zwiększyć wkład   pracy i to znowu dzięki  Centrum Samopomocy i jego doświadczeniu  doszło   do realizacji tego aktu  solidarności. Postanowiono  poprosić każdego    jeńca o przekazania miesięcznie 1/30 miesięcznego żołdu. W obozie   odmówiło jedynie 3 oficerów. Za pośrednictwem naszego bankiera i dzięki   grupie 12 oficerów w obozie, którzy wysyłali za pośrednictwem  ich   rodzin zebrane sumy-Niemcy nigdy nie wpadli na trop tego   przedsięwzięcia-mogliśmy odciążyć trudną sytuację Stalagów, które   zostały nam oddane pod  opiekę.'' 
      -Oddział przesyłek. Jeśli chodzi o paczki   zbiorowe:z  Czerwonego Krzyża, paczki Petaina lub z Aleksandrii,   dziekani obozu przekazali odpowiedzialność za nie Centrum    odpowiedzialnemu za ich dystrybucję.Jednak obok paczek zbiorowych, była   pewna liczba jeńców, których rodziny, z różnych powodów, nie mogły   honorować miesięcznych winiet, jakie im wysyłano.  Centrum Samopomocy    wymieniało więc po kryjomu takie przesyłki i to w jak większej   dyskrecji, ponieważ chodziło o uniknięcie zakłopotania odbiorców tych   paczek wobec  kolegów. 
      --Wspólna kuchnia. W Choszcznie, z   inicjatywy Centrum Samopomocy, powstał specjalny resort mający na celu   ułatwienie każdemu korzystania z przesyłanych mu z Francji przesyłek z   żywnością: zbiorowa kuchnia. 
        W prywatnych paczkach, które otrzymywaliśmy, znajdowały się często   artykuły wymagające gotowania;makaron, fasola, groszek,   itd…..Wykorzystywano w tym celu elementarne i prymitywne narzędzia, w   stylu  szubinetek(*). Kiedy przebywaliśmy w Bornym Sulinowie  i   mieliśmy, mimo kilku trudności, dostęp do niewielkiej ilości  drewna,nie było problemu.  Inaczej   było w Choszcznie, gdzie mieliśmy do dyspozycji jedną  kuchenkę gazową   na blok i  do tego gaz był  limitowany, oczywiście, jeśli nie był   całkowicie odcinany pod najróżniejszymi pretekstami. Znów, więc zwrócono   się do Centrum Samopomocy by znaleźć rozwiązanie. 
      ''Trzeba było najpierw wymóc na Niemcach   zgodę na wrzucania naszych zapasów do jednego z garnków służacych do   przygotowywania  popołudniowej zupy. Poza rozchodzeniem się pary  nie   było innych przeszkód, ponieważ nie było wieczornych posiłków  a siłą   roboczą byli Francuzi.''Następnie zorganizowano zbieranie surowych    warzyw lub makaronu, który chciano ugotować, i przede wszystkim określić   równowartość pomiędzy różnymi rodzajami warzyw i makaronów, ponieważ   nie można było przygotować  dwóch różnych menu:albo gotowano makaron   albo  fasolę i groszek. ''Jednak jaka ilość surowej fasolki odpowiada   250 gram makaronu?'' 
        Po wielu obliczeniach i badaniach ostatecznie ustalono, że 250   gram makaronu  równało się dwóm ćwiartkom fasoli ( używamy słowa   ''ćwiartka'' w sensie wojskowym, czyli ćwiartka żołnierza, który   dokonywał ważenia, ponieważ nie mieliśmy wagi).Równowartość znaleziona i   zaakceptowana, teraz trzeba było zorganizować prawdziwy zespół   zbierania,  przygotowywania i gotowania. ''Na każdym piętrze, oprócz   porządkowych, został wyznaczonych kuchcik, ogółem było ich 13, na czele z   kapitanem Clerc, wybranych do tej funkcji przez członków danej kuchni. 
      ''Kuchciki z pięter zaczynali od przejścia    się po każdym pokoju prosząc o artykuły, które chciano przekazać    zbiorowej kuchni na jeden  lub więcej   posiłków. 250 gram makaronu było   traktowane jako 4 porcje, zresztą tak samo jak dwie ćwiartki fasoli.    Kucharz przechodził przez każdy pokój i zapisywał w zeszycie ,   odbierając artykuły, liczbę porcji. To zbieranie trwało cały tydzień.   ''Następnie, każdego ranka, przechodzili oni przez pokoje i pytali ile było chętnych na wieczorny posiłek, nie mogąc powiedzieć jeszcze,  jakie będzie menu. 
        To zawsze była niespodzianka;może to nawet lepiej, że tak było,   ponieważ trzeba przyznać, że jeśli fasola była wyborna, to makarony już   nie…'' 
      …Kiedy ugotowano produkty, pokoje   przychodziły około 4 popołudniu do kuchni, w porządku, który zmieniał   się codziennie,aby pierwszymi nie byli ciągle ci sami…''….Każdy zabierał   do pokoju garnek zawierający ciepłe i ugotowane warzywa, i umieszczał   go w innym garnku, zwanym ''norweżką'';czyli  termoizolatorze…' 
        '…Ta wspólna kuchnia funkcjonowała przez ponad 2 lata, codziennie,   bez przerwy. Zatrzymywała pracę jedynie w przypadku braku produktów,   kiedy  w ostatnich miesiącach przed naszym pieszym wyjazdem  przesyłki   były coraz rzadsze kucharze gotowali tylko jeden lub dwa razy na   tydzień...(12) 
      By nie zapomnieć wspomnijmy jeszcze   kilka innych przysług wyświadczonych nam przez Centrum Samopomocy: na   przykład, biuro rzeczy znalezionych-opłata 10 feningów-bardzo szybko   dysponowało składem przedmiotów zgubionych bądź bez   posiadacza:szczoteczki do zębów, chusteczki, itd... Dla ich upłynniania   najpierw  organizowano aukcje,potem według pomysłu Alexandre    zorganizowano, w basenie znajdującym się w  środku obozu, konkurs   łowienia tych rzeczy, który był wielkim sukcesem.Istniało również biuro   naprawy zegarków. W końcu, po każdym przybyciu nowych kolegów z innych   obozów, Centrum Samopomocy organizowało ich powitanie, pytając, jaka   kuchnia mogłaby pierwszego wieczora przyjąć jednego lub kilku nowo   przybyłych. Duquesne podsumowuje: ''Wierzyliśmy, że Centrum Samopomocy   Oflagu IIB-IID, ze swoimi powiązaniami we Francji, była jedynym   organizmem tego typu, istniejącym w obozach jenieckich w latach   1940-1945. Oczywiście wszędzie działały organizacje pomocy, ale wydaje   się, że nigdzie nie było pomysłu praktykowania  samopomocy inaczej niż    poprzez dary pieniężne czy w naturze.Był to sekret popularności tego   Centrum Samopomocy, któremu udało się osiągać sukces w każdej   dziedzinie, w której działał ustanawiając pewnego rodzaju publiczne   usługi całkowicie ochotnicze''(13).       
       
    
  |